środa, 30 czerwca 2010

Odrodzenie samuraja

Jeszcze nie tak dawno Sauber jeździł w ogonie stawki i drużyna należąca do Szwajcara przeżywała kryzys. Lotus przechwalał się, że tracą do nich zaledwie 0,3s. Bolidy zdawały się nie wykorzystywać potencjału fabryki. Jednak przy pewnych sprzyjających warunkach sytuacja się zmieniła prawie o 180 stopni. Kamui Kbayashi, który nagle znalazł się z przodu potrafił jechać tempem McLarena Buttona. Co więcej, wcale nie kosztem twardszych opon. Po regulaminowym zjeździe po miększą mieszankę udało mu się wyprzedzić 2 samochody, w tym pupila publiczności Fernando Alonso, nie mogącego przeboleć, że Hamilton mimo kary nie stracił pozycji. To pokazuje co znaczy psychologia. Kamui swą walecznością udowodnił, że zasługuje na szybszy bolid.

(Nie)wysokie loty Marka Webbera w Walencji

Mark Webber zaczął wyścig słabo. Zaraz po starcie spadł o kilka pozycji. By to odrobić musiał atakować, co jak wiadomo na torze w Walencji nie jest proste. Dogonił Kovalainena i jak najszybciej się chciał z nim uporać. Jak doszło do kolizji? Prawdopodobnie Mark przegapił punkt hamowania przez to, że był skupiony na tyle bolidu Lotusa. Fin także nie ułatwił Webberowi zadania nie jadąc optymalnym, najszybszym torem jazdy tylko schodząc przed zakrętem trochę do wewnętrznej by bronić pozycji. Mark w ostatniej chwili próbował się schować za bolidem Lotusa. Podobnie jak było z bolidami Kubicy i Force India w Kanadzie. To był błąd. Należało zejść jeszcze bardziej do wewnętrznej, odbyłoby się to kosztem prędkości na wyjściu z zakrętu i pewnie manewr by się nie powiódł, ale bolid byłby uratowany. Zdaniem Australijczyka Kovalainen zaczął hamować 80 m. przed punktem hamowania. Moim zdaniem grubo przesadza.