sobota, 3 lipca 2010

piątek, 2 lipca 2010

Michael Schumacher i jego powrót do ścigania


Mistrz zaskoczył wszystkich. Wrócił do ścigania zawodowo w królowej motosportu - Formule 1. Co nim kierowało? Myślę, że przede wszystkim pasja jaką darzy tą dyscyplinę. Nie były to raczej pieniądze. Jako doradca Ferrari na padoku i tester ich aut oraz siedmiokrotny mistrz świata nie musiałby narzekać na małą ilość pieniędzy. Co więcej, podejmując tą decyzje zdradził i zawiódł wielu fanów drużyny z Maranello. O warunkach powrotu decydował głównie on sam. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to pod Schumachera podporządkowany jest zespół. Ross Brawn - dyrektor techniczny Mercedesa przez długi czas współpracował wcześniej z Michaelem. Uważa się go za ojca sukcesów Niemca. To właśnie jego namowy miały przekonać Michaela, który chęć powrotu do świta F1 wyraził już po wypadku Felipe Massy.

Pokazanie kto w zespole rządzi zaczęło się od tego gdy Schumacher zażądał numeru wyścigowego 3, który należał do Rosberga bo woli numery nieparzyste. Nick jednak nie dał się stłamsić i kierowca, który nie wygrał żadnego Grand Prix zaczął lać tego, który zwyciężał 91 razy. Niepowodzenia tłumaczono tym, że Michael wrócił po długiej przerwie i miał się rozkręcać podczas kolejnych wyścigów. Tak jednak się nie działo. Zaczęto więc prace nad szeroko zakrojonymi zmianami. Zmodyfikowano zawieszenie tak by charakterystyka samochodu bardziej pasowała siedmiokrotnemu mistrzowi świata. Wszystko to odbyło się kosztem Rosberga, któremu W01 zdawał się odpowiadać. Najlepiej to pokazywała tabela punktów kierowców. Początkowo wydawało się, że nastąpiła poprawa. Po czasie jednak wróciły narzekania na balans. W obecnej chwili Schumacher nie ma nawet połowy punktów rywala z zespołu. Mimo wszystko nadal chce się ścigać. Czy trzeba go potępiać i wyśmiewać? Myśle, że nie. Powrotem do F1 kierowała miłość do sportów motorwych, która Niemcowi towarzyszy ponoć od 4 roku życia. Niech to będzie najlepszym usprawiedliwieniem.


Michael zdecydwał się napisać inne zakończenie.